Pragnienie dobrej zabawy
„Nasza publiczność jest bardzo zróżnicowana, ale wszystkich łączy pragnienie dobrej zabawy. Widać to zwłaszcza wtedy, kiedy uda nam się porwać publikę do tego stopnia, że włączają się do naszych występów – śpiewają, tańczą, klaszczą. Dajemy z siebie wszystko i oni to czują” – o zespole Słoneczne Dziewczyny i Księżycowi Chłopcy opowiada pani Ludwika Kochman, założycielka.
Ewelina Kodzis: Słoneczne Dziewczyny i Księżycowi Chłopcy – skąd taka nazwa?
Ludwika Kochman: Jesteśmy zespołem bardzo radosnym. Błyszczymy – tak jak Słońce i księżyc. Błyszczymy energią, pięknymi strojami, uśmiechem i mobilizacją.
E.K.: Ilu członków liczy zespół?
L.K.: Jest nas czternaścioro. Część tańczy, a część pełni inne funkcje. Kiedy tancerze się przebierają – bo każdy z naszych tańców wymaga innego stroju – reszta zabawia publiczność. Śpiew, gra na gitarze i na skrzypcach, deklamacje wierszy, monologi, dowcipy… Nasz program może trwać od jednej godziny do trzech i każdy z nich ma swój temat przewodni, konkretną stylistykę i atmosferę.
E.K.: Co skłoniło Panią do założenia Słonecznych Dziewczyn i Księżycowych Chłopców?
L.K.: Staram się żyć dla innych ludzi, nieść pomoc, wsparcie. Jestem też zapaloną podróżniczką, zwiedziłam już 105 krajów. Niedawno byłam w Algierii i Tunezji, wcześniej w Senegalu i Gambii. Z każdego z tych miejsc przywożę nowe doświadczenia, wspomnienia, wiedzę i… strój ludowy. Po powrocie do domu przygotowuję relacje z danej wyprawy – sama montuję filmy, dodaję do nich komentarz, a następnie prezentuję to każdemu, kto ma ochotę słuchać. Zakładam przywieziony strój i opowiadam o tym, co zaobserwowałam podczas danej podróży, opowiadam o życiu kobiet, zwyczajach i oczywiście o tańcu.
E.K.: Która z tych podroży okazała się decydująca i zainspirowała Panią do działania?
L.K.: Wcześniej podróżowałam z mężem, niestety odszedł kilka lat temu. Pierwszym krajem, który odwiedziłam po jego śmierci, były Indie. Podczas tej podróży poczułam, że mogłabym tam zostać, by pomagać innym ludziom. Potrzebujących w tym kraju nie brakuje, jest dużo do zrobienia, zawsze potrzeba rąk do pracy. Pomyślałam jednak, że przecież i w naszym kraju mamy samotnych, opuszczonych, chorych. Pewien etap z moim życiu się zakończył – odchowałam dzieci, wnuki też już wyrosły, zmarł mój mąż. Poczułam, że teraz pora poświęcić się dla innych. Wyjść do ludzi, którzy mnie potrzebują. Muszę też wspomnieć, że jestem wielką patriotką, kocham mój kraj i chcę dla niego jak najlepiej. Wróciłam więc do Polski i wkrótce po tym powstał zespół Słoneczne Dziewczyny i Księżycowi Chłopcy.
E.K.: Kim są Wasi widzowie?
L.K.: Mamy za sobą setki występów. Byliśmy w Teatrze Polskim, w Sali Bogusławskiego, w Teatrze Muzycznym, w licznych domach kultury, domach pomocy społecznej. Nasza publiczność jest bardzo zróżnicowana, ale wszystkich łączy pragnienie dobrej zabawy. Widać to zwłaszcza wtedy, kiedy uda nam się porwać publikę do tego stopnia, że włączają się do naszych występów – śpiewają, tańczą, klaszczą. Dajemy z siebie wszystko i oni to czują. Jestem perfekcjonistką i kiedy za coś się zabiorę – nie ustaję w staraniach, by było to jak najdoskonalsze.
E.K.: Tańczyła Pani już wcześniej?
L.K.: Należałam do zespołu Zakręcone Babki. Na jednym z festiwali zajęłyśmy pierwsze miejsce w kategorii tańca, a ja zdobyłam jeszcze nagrodę za napisany przez siebie wiersz. To był taki dodatkowy impuls, by zacząć działać na własną rękę. Zawsze prowadziłam artystyczny tryb życia – gram w teatrze, występuję w kabarecie – więc jestem w swoim żywiole.
E.K.: Jak udało się zebrać członków zespołu?
L.K.: Od wielu lat prowadzę gimnastykę w dwóch miejscach – na osiedlu, w przykościelnej salce, i jestem też wolontariuszem w Stowarzyszeniu „mali bracia Ubogich”. Podczas ćwiczeń wykorzystuję wiele elementów tanecznych, tańczymy z kołami, kijami, jest to bardzo żywiołowe. Członkowie zespołu chodzili na te zajęcia. Mój pomysł założenia zespołu bardzo im się spodobał… i oto jesteśmy.
E.K.: Nie żałuje Pani, że nie została w Indiach?
L.K.: Nigdy tego nie żałowałam. Cieszę się tym, że naszymi występami niesiemy radość innym, miłe chwile w wesołym gronie, chwilowe odprężenie i ucieczkę od codziennych trosk.
Źródło: Czerwony Portfelik Senior, wydanie: Poznań październik-listopad 2014
- Pod dachami Paryża – gratka dla nie tylko dla frankofilów - 14 grudnia, 2019
- Gazeta Senior kwietniowy numer - 27 marca, 2019
- Ranking prywatnych pakietów medycznych - 14 stycznia, 2019