Książka „Zdrowy język”: Jak mądrze rozmawiać z lekarzem [Jerzy Bralczyk i Artur Mamcarz]

Książka „Zdrowy język”: Jak mądrze rozmawiać z lekarzem [Jerzy Bralczyk i Artur Mamcarz]

W książce „Zdrowy język” Profesor Jerzy Bralczyk wciela się w podwójną rolę: pacjenta oraz językoznawcy analizującego komunikację z wybitnym lekarzem, profesorem Arturem Mamcarzem, kardiologiem. To niezwykłe opracowanie stanowi zapis dyskusji między niełatwym pacjentem, do czego przyznaje się profesor Bralczyk, a doświadczonym specjalistą. Rozmowa ta to nie tylko cenna lekcja, ale także solidna dawka humoru.

Materiał reklamowy PZWL. 

Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej gazetasenior.pl

Słowa jak lekarstwo: „Zdrowy język”

Agnieszka Szlanta, wydawca, trafnie zauważa we wstępie, że sama rozmowa może mieć działanie terapeutyczne, a słowa mogą być lekarstwem. Oczywiście, pod warunkiem że obie strony rozumieją wagę oraz prawdziwe znaczenie tych słów. Tu z pomocą przychodzi nam „Zdrowy język”, wypełniając lukę na rynku wydawniczym, a każdy z blisko 30 rozdziałów to rozmowa na inny temat m.in. cukrzyca, „te sprawy”, psyche, gruba sprawa – otyłość.

Przepaść językowa 

Dobra komunikacja między pacjentem a lekarzem jest kluczowa dla powodzenia terapii. Niestety, coraz trudniej jest obu stronom się porozumieć. Język medycyny zawsze był skomplikowany, a obecnie staje się nie do opanowania nawet dla osób dobrze wykształconych. Rozwój nauki przyniósł ze sobą mnóstwo nowych pojęć, anglojęzycznych terminów i skrótów. Dodatkowo rosnąca liczba starszych pacjentów komplikuje sytuację. Szybkie tempo mówienia, brak czasu u lekarzy oraz nadmiar czasu u seniorów, czy brak zwykłego ludzkiego spojrzenia – dziś lekarz patrzy głównie w monitor komputera, gdzie notuje, wyszukuje, sprawdza. Te wszystkie zjawiska dodatkowo pogłębiają tę przepaść.

Aby zbliżyć się do siebie, zarówno pacjent, jak i lekarz, muszą wykonać pewną pracę. Skuteczna komunikacja między nimi stanowi fundament zdrowia i czasem nawet życia pacjenta. Jak podkreślają autorzy, stawka jest wysoka.

Przyszła baba do lekarza…

Dziś jesteśmy bardziej świadomi, jak istotne są precyzyjnie dobrane słowa, które oddają nasze intencje bez agresji czy infantylizacji. Zrozumieliśmy także, że pewne formy językowe już nie uchodzą. Są nawet tacy, którzy twierdzą, że już z niczego nie można pożartować. Oj można i tu rozmówcy nie zawiodą czytelnika.

Na zakończenie, książka porusza temat sztucznej inteligencji w medycynie. Pomimo że AI może wydawać się nowym zagrożeniem, autorzy zaskakują czytelnika optymistycznym tonem i nadzieją dla pacjentów.

Lektura obowiązkowa dla seniorów: „Zdrowy język”

Podsumowując, „Zdrowy język” jest lekturą obowiązkową dla seniorów! Przystępna forma oraz interesująca treść sprawiają, że ta książka idealnie odpowiada na potrzeby starszych czytelników, którzy z pewnością zadawaliby podobne pytania.

Fragment książki „Zdrowy język. Dla lekarza, dla pacjenta” Jerzego Bralczyka i Artura Mamcarza [rozdział HUMOR]

AM: Powinniśmy pomówić o jeszcze jednej ważnej sprawie w rozmowach z pacjentami, jaką jest poczucie humoru. Żart w medycynie bywa czasem narzędziem pozwalającym rozładować trudne emocje i napięcie, nawiązać kontakt, czasem odwrócić uwagę. Czasem jest to wulgaryzm, a czasem dowcip, zabawna gra słów, żart sytuacyjny, celne podsumowanie. To dotyczy zarówno sytuacji rozgrywających się w środowisku lekarskim, jak i sytuacji na linii lekarz‒pacjent. Poczucie humoru może pomagać zarówno lekarzom, jak i pacjentom.

JB: Są ludzie, którzy reagują na żarty niedobrze. Opowiadałem już o tej historii, kiedy miałem problem z trzustką i lekarz zalecił mi ścisłą dietę. Zapytałem, jak długo będę musiał tak pościć. Lekarz odpowiedział mi: „W pana przypadku krótko – do końca życia”. Pamiętam to do dzisiaj, że pomyślałem sobie: „Jaki fajny lekarz!”. Ja to odebrałem jako ponury, makabryczny, ale jednak żart, było tu jakieś porozumienie. Tylko nie wszyscy mają poczucie humoru, zwłaszcza na własny temat.

Musimy tu zrobić rozróżnienie: żartować z kogoś i żartować z kimś.

Żartowanie i humor są kwestią kontaktu i wspólnoty. Zawsze potrzebuję kogoś, kto ten żart zrozumie, z kim mogę się bawić.

Najgorszą sprawą byłoby, gdyby lekarze żartowali sobie z pacjenta.

AM: No właśnie. Nie mogą wyśmiewać dolegliwości pacjenta, bezradności, problemów.

JB: A z drugiej strony są lekarze, którzy się śmieją: „On myśli, że jest chory!”.

AM: Jest taki dowcip, że lekarz mówi o swojej bezradności wobec choroby pacjenta, bo już wszystkiego próbował. Długo zastanawia się, czego jeszcze można by było spróbować i w końcu krzyczy: „Mam! Kąpiele błotne!” Pacjent pyta: „To pomoże?” – „Nie, ale oswoi się pan z ziemią”.

JB: Przyznam szczerze, że gdyby mi ktoś tak powiedział, a nie znałbym tego żartu wcześniej, to bym się rozbawił. Nawet, gdyby chodziło o to, że się oswajam z ziemią! Znakomite!

AM: Czasami używa się żargonowo różnych określeń wobec lekarzy, na przykład rzeźnik o chirurgu. Chirurdzy o sobie tak nie mówią. Tak wypowiadają się raczej pacjenci. Anestezjolog to dusiciel, niektórzy mówią: śpiwór. Ratownicy medyczni na pijanego pacjenta mówią żulterier. A na kogoś, kto popełnił samobójstwo skacząc z okna – Pan Kleks. Niby to śmieszne, ale dotyczy tragedii ludzi, których to dotyka.

JB: To jest tak, że zawsze, jeśli coś jest ośmieszające czy negatywne, to prawo do tego mają ci, których to dotyczy. Gdyby chirurg mówił o sobie rzeźnik, to byłoby usprawiedliwione.

Miałem magistrantkę, która napisała pracę o języku środowiska grabarzy. Świetna praca, ona bywała w tym środowisku, w zakładach pogrzebowych i spisywała, jak mówi się w tym środowisku. Na przykład o wisielcu mówi się brelok. Stwierdziła, że oni mają takie dwa kompletnie odmienne kody, jak rozmawiać z rodziną i jakie tam są używane terminy, pojęcia i słowa – czasem pocieszające, czasem podniosłe, czasem związane z jakimś dowartościowaniem. A odwrotnie zupełnie: grabarze u Szekspira to byli pijacy, cynicy i tacy, którzy wydrwiwali wszystko. Szekspir tych grabarzy trochę tam wprowadził.

AM: Mamy tu jasność, że jeśli żart kogokolwiek dotyka, to nie powinien mieć miejsca. Natomiast żartowanie ze sobą w sytuacji trudnej pomiędzy lekarzami jest formą rozładowania napięcia, na przykład kiedy ratownicy medyczni jadą do takiego dziurawca (osoba z raną postrzałową) czy Pana Kleksa.

JB: Możemy też postawić pytanie, dlaczego oni tego używają. – Żeby zneutralizować negatywne emocje i jakoś się z tym oswoić. Myślę, że to wszystko prowadzi do takiego wniosku, że najważniejsze jest wyczucie – umiejętność rozpoznania, czego oczekuje mój rozmówca. Niektórzy nazywają to empatią, nie wiem, czy to jest empatia naprawdę. Jeżeli rzucam jakąś myśl, a on się uśmiechnie, to widzę, że jest skłonny dobrze reagować na żart.

AM: Daje przyzwolenie dla żartu, tak?

JB: Czasem jest to trudne. Zetknąłem się parę razy w życiu z takimi ludźmi, u których po twarzach od razu rozpoznawałem, że to są ludzie skłonni do żartu i się pomyliłem. U Pana Profesora to rozpoznałem od razu, ale się nie pomyliłem. [śmiech]

AM: To słabe wtedy jest.

JB: Oj, słabo wtedy, tak! Niektórzy mają taki rodzaj uśmiechu.

AM: Ale częściej rozpoznajemy takie osoby, które mają skłonności do żartowania.

JB: Wtedy z nich jest warto trochę pożartować.

AM: Tak, ale później.

Chyba sam Zygmunt Freud twierdził, że dowcip i humor potrafią unieważnić nawet bardzo silne negatywne emocje, a śmiech wywołuje emocjonalne katharsis. W medycynie humor jest mechanizmem obronnym przed wypaleniem zawodowym i ucieczką od najtrudniejszych sytuacji na granicy życia i śmierci.

Więcej na temat książki „Zdrowy język” przeczytasz w tym miejscu TU.

Linki reklamowe / afiliacyjne. Tutaj kupisz książkę „Zdrowy język”:


Jeżeli interesują Cię nowości wydawnicze i książki dla seniorów, zapisz się do Newslettera Gazety Senior Zapisz się do Newslettera


 

CATEGORIES
Share This