Czy o śmierci powinno się rozmawiać? [Felieton]
W moim domu rodzinnym o śmierci się nie mówiło. Unikałam rozmów o niej jak ognia. Gdy pod koniec życia moja mama zaczynała opowiadać, jakie nagrobki są praktyczne, ucinałam rozmowę, mówiąc: Nie martw się, nowy nagrobek będzie ładny. Mój tato zmarł prawie trzydzieści lat wcześniej niż mama.
Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej gazetasenior.pl
Oko w oko zobaczyłam cudzą śmierć, zanim poszłam do szkoły. Byłam świadkiem, jak na ulicy w Wałbrzychu samochód przejechał człowieka. W Nowej Rudzie, gdy miałam trzydzieści lat, w wieloosobowej sali nagle zmarła młoda kobieta, świeżo przyjęta do szpitala. Po prostu zabrakło jej oddechu. Otwarcie okien i szybka interwencja personelu medycznego nic nie dały. Ostatnią czyjąś śmierć widziałam we Wrocławiu. Młody człowiek wjechał hulajnogą elektryczną na skrzyżowanie przy czerwonych światłach. Nie przeżył. Nie da się uwolnić od obrazów tych śmierci, jak również od widoku tych, którzy umierają powoli. Jakie to uczucie, gdy co noc słyszy się przeraźliwe jęki i nagle nastąpi cisza? Taką ciszę usłyszałam w szpitalu w Nowej Rudzie w roku 1974.
Operacji w szpitalu nie traktowałam jak czegoś okropnego. Przed narkozą wierzyłam, że się obudzę. A jeśli nie, to co z tego? Po prostu uwolnię się od zmartwień życia. To oczywiście jest egoistyczne podejście, bo nasze odejście może być bolesne dla tych, którzy zostają.
Czasami żartuję, że umrzeć nie jest łatwo. Najpierw trzeba się natrudzić. Marzę, żeby to nie było poprzedzone cierpieniem i udręką dla innych.
Spis Treści
Oswajanie śmierci
W lipcu na Festiwalu Góry Literatury rozmawiałam niezależnie z Ewą Woydyłło-Osiatyńską i Mariuszem Szczygłem – moje wywiady z nimi ukazały się w „Gazecie Senior”. W obu rozmowach pojawił się wątek śmierci. To nie był przypadek – ona stale jest.
Mariusz Szczygieł materiały do książki: „Nie ma” zbierał z przerwami przez dziewięć lat. Zaczyna ją od dedykowania „Nie ma” dwunastu osobom zmarłym, którym chciał ją sprezentować. Na początku ostatniego rozdziału Mariusz pyta ”Jak powinien zakończyć swoją książkę mężczyzna w dojrzałym wieku, który kocha życie, ale każdego dnia myśli o śmierci?”. Ta i inne wypowiedzi Mariusza skłoniły mnie do powiedzenia mu, że rozmowa o śmierci jest chyba dla niego czymś takim samym jak o wszystkim innym. On to potwierdził: „Ja sobie śmierć własną oswajam każdego dnia i jest mi z tym dobrze. Staram się być rozliczony z życiem, bo nigdy nie wiadomo, co nas spotka. Chciałbym żyć jak najdłużej. Moi rodzice żyją i nie chciałbym ich zostawić – to byłoby dla nich nie do przeżycia”, ale zastrzegł, że nie wiadomo, jak będzie mówił o śmierci za lat dwadzieścia i dodał, że „oswojenie cudzej śmierci, kogoś bliskiego, jest trudniejsze ”. Ja się z tym zgadzam.
Przykłady oswajania śmierci
Mariusza Szczygła fascynuje, jak inni oswajają śmierć. Jako przykład opowiedział mi historię pewnego projektu artystycznego Andrzeja Różyckiego (1942 – 2021), artysty fotografa, jednego z dwudziestu czterech bohaterów książki „Józef R. podaje rękę”, którą Mariusz teraz pisze. To im Józef Robakowski, rocznik 1939, na początku stanu wojennego przekazał obrazy śladów swojej dłoni, jako gest wsparcia.
Andrzej Różycki, kiedy skończył 40 lat, poszedł na zapuszczony cmentarz w Łodzi i na grobach, gdzie nie było fotografii nagrobnych, a napisy były zamazane, ponaklejał swoje. Potem zrobił zbiorowe zdjęcie tych nagrobków. Gdy Mariusz Szczygieł umieścił to zdjęcie na Facebooku i Instagramie, kilka osób się oburzyło, że groby zostały zbezczeszczone. Mariusz zinterpretował eksperyment artysty na kilka sposobów. Jego zdaniem była to rozpaczliwa, świadoma lub nie, próba oswojenia śmierci przez Andrzeja – on chciał zobaczyć, jak po śmierci będzie wyglądał w oczach świata. To mogła być próba nadania twarzy osobom, o których groby nikt już nie dba, one nie mają twarzy. I jeszcze jedna, najgłębsza interpretacja. Jeśli weźmiemy pod uwagę buddyjskie podejście do świata, że wszyscy jesteśmy jednością, to twarz Andrzeja jest twarzą całej ludzkości, każdego człowieka. Praca Różyckiego zrobiła na Mariuszu ogromne wrażenie. Opowiada o niej, bo jest czuły na temat oswajania własnej śmierci.
W roku 2008 ukazała się książka o ostatnim wykładzie Randy Pauscha (1960-2008), a w Internecie jest nagranie tego wykładu. Trudno mi wyobrazić sobie, żeby w Polsce mogło się coś takiego wydarzyć. Ciężko chory na raka profesor informatyki żartuje z choroby i podsumowuje swoje zawodowe życie z humorem. On spełnił marzenia z dzieciństwa i oswoił śmierć.
Artykuł numer 30 – godność człowieka
Nie mamy wpływu na nasze narodziny. A czy możemy mieć wpływ na nasz koniec? To jest trudny dylemat. Ewa Woydyłło uświadomiła mi, że nie każdy nieszczęśliwy wypadek, na przykład w górach, musi być wypadkiem. Nigdy tak o tym nie myślałam.
Instytut im. Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu realizuje projekt „Teatr na Faktach”. Używa języka dokumentalnego do tworzenia spektakli poruszających tematy społecznie aktualne i ważne. W roku 2021 na Festiwalu Teatru na Faktach „Paragraf/artykuł” odbyła się debata na temat artykułu 30. naszej konstytucji, który brzmi: „Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych”. To, co usłyszałam na temat śmierci w czasie debaty, było dla mnie tak wstrząsające, że do tej pory o tym myślę. Mówiono też o prawie do intymnego umierania, intymności w szpitalach, braku rozmów o śmierci oraz o konieczności przygotowywaniu do tego dzieci. Zaskoczyła mnie opinia, że w Polsce jest już przyzwolenie na dyskusję o eutanazji na życzenie.
W tym roku rozmawiałam na ten temat z kilkoma osobami. One są gotowe wyrażać opinie o tym. Równie trudne, a może trudniejsze, są decyzje o podtrzymywaniu życia za wszelką cenę. Znałam chorego, który odmówił leczenia. Ja to rozumiem. Jednak nie wiem, czy tak samo będę myśleć za jakiś czas.
Ewa Woydyłło napisała mi niedawno: „Śmierć to ważny temat, dla seniorów chyba najważniejszy. Trzeba przestać się bać o tym myśleć, rozmawiać z najbliższymi, odpowiednio się przygotować. Przecież to najbardziej pewna część ludzkiego losu. Patrzę na uschnięte drzewa i wiem, że to samo czeka wszystko, co żyje, mnie też. Za bardzo lubię życie, żeby popsuć je sobie na koniec strachem albo jakąś „żałobą” zawczasu. Ustaliłam z córkami, gdzie chcę zostać pochowana (w grobie z Wiktorem), jak chciałabym, by wyglądała płyta nagrobna – ma być bardziej radosna. Już od dawna rozmawiamy o tym, że w żadnym razie nie chcę uporczywej terapii podtrzymującej życie”.
Nic dodać, nic ująć. Każdy jest kowalem swego losu, ale też śmierci.
Jeżeli interesują Cię te i podobne informacje, zapisz się do Newslettera Gazety Senior i bądź na bieżąco! Zapisz się do Newslettera
Zobacz również:
POGODA DUCHA Ewa Woydyłło-Osiatyńska i Krystyna Ziętak [ROZMOWA]
- BABCIE GASTRONOMICZNE: z Sylwią Chutnik rozmawia Krystyna Ziętak - 18 lipca, 2024
- Po co chodzi się do kina? [Felieton: okiem seniora] - 6 maja, 2024
- Czy o śmierci powinno się rozmawiać? [Felieton] - 31 października, 2023