Przy wigilijnym stole

Święta Bożego Narodzenia są w naszej kulturze świętem szczególnym z uwagi na swój na wskroś rodzinny charakter. Świętowało się w naszym dzieciństwie nie tylko kilkudniową celebrację kuchennych przygotowań, towarzysząc zafrasowanej mamie, bo ukradkiem można było wylizać mak z makutry, z niewinną miną popodkradać grudki kruszonki z ciasta czy powykrawać naparstkiem dziurki w ciastkach…

Reklama Reklama Amplifon
Reklama Reklama MultiSport

Traditional Polish christmas soup -  red borscht soup with dumplings on white plate.

 

Można było świętować, nie tylko rozkładając z przejęciem garść siana na stole, zanim siostra nakryje go białym obrusem czy ubierając z ojcem choinkę. Nie tylko licząc z dziecięcym zatroskaniem, czy aby na stole potraw jest dwanaście, z namaszczeniem ubierając się wizytowo, składając sobie w podniosłej atmosferze uroczyste życzenia przy dzieleniu się opłatkiem, czekając w emocjach, kiedy najmłodsze dziecko wyjmie spod choinki „naszą” paczkę, podchwytując dziecięcą śpiewnością intonowane przez mamę kolędy, które tato przyozdabiał swoim basem…

Będąc mamą, tatą

Później sami staliśmy się tatą, który w maminym fartuchu sprawia karpia, tatą w eleganckim garniturze i białej koszuli rozpoczynającym wspólną modlitwą rytuał rodzinnej wigilijnej wieczerzy, staliśmy się mamą zatroskaną, żeby było odświętnie, uroczyście, radośnie i smacznie i żeby podchoinkowe prezenty były na miarę zachwytów dzieci. Mamą przeżywającą wespół z dziećmi ich wzruszenia przy rozświetlonej kolorowo choince. Sami staliśmy się rodzicami ogarniającymi sercem swoje ukochane, małe stadko tonące w zaabsorbowaniu w kolorowych opakowaniach po wyjętych zabawkach i robiące sobie wzajemnie drobne psikusy, co jest nieodzownym akcentem obcowania dzieci.

Wigilia u babci

A teraz owe dzieci pozakładały własne rodziny, przeżywają normalne rodzicielskie kłopoty z własnymi dziećmi. Wiele matek seniorek z różnym uzasadnieniem, ale tak naprawdę – bojąc się pustki w ten kolorowy rodzinnością wieczór – bezdyskusyjnie ściąga do siebie na ową świąteczną kolację swoje dzieci wraz z ich dziećmi, tworząc sympatyczną prolongatę własnego macierzyństwa i dzieciństwa, swoich dorosłych już przecież dzieci. Ale w ich dawnym, rodzinnym domu nie uczestniczą w klimatach wspólnych przygotowań, celebracji przedświątecznej atmosfery świąt, tego smaku dzieciństwa. Ich dzieci nie mają możliwości poznać emocji tworzenia klimatu będącego tworzywem wspomnień towarzyszących do końca życia jako baza wspomnieniowa dziecięctwa. Wigilia to taka kolacja u babci, tyle że z prezentami. I to wszystko. Żadnych głębszych emocji. Powierzchowność. Idziemy w gości, powód nie jest dla dziecka ważny, bo nie towarzyszą mu specjalne emocje.

Najsmutniejszy wieczór w roku

W swoim długim życiu niewiele spotkałem matek, które na pytanie stawiane tonem oczywistości: „To my, mamo, do ciebie na wigilię, tak?” – potrafiło odpowiedzieć mniej więcej tak: „O nie, córeczko! Teraz, kiedy masz własną rodzinę, męża i dzieci, masz też obowiązek dać tym dzieciom pewne tradycje wyniesione z domu rodzinnego. Twojego domu, nie domu babci. Z ich domu, twojego domu jako matki. Teraz, kochanie, to najwyżej możesz zaprosić nas z ojcem albo teściów, albo na zmianę, możecie także odwiedzić nas w święta.”
Są seniorki wybierające wersję pierwszą. Są też wybierające wersję drugą. Niemała jest jednak rzesza starszych ludzi, nierzadko będących już solo, którzy nie liczą, czy potraw na stole jest dwanaście, nie kładą ukradkiem prezentów pod choinkę, karpia smażą jak najmniejszego, kupują w markecie kilka pierogów na sztuki i jednego śledzia, na stole stawiają tylko jeden talerz… Nie dzielą się opłatkiem, nie składają życzeń, a z frustracji, na zakończenie kolacji wypijają „setkę”, by zagłuszyć ściskający serce smutek samotności. Jedynym echem świąt są dla nich płynące z telewizora kolędy i własne myśli. Mąż w niebie, syn w Anglii, córka we Włoszech… czasem zatelefonują… czasem zapomną… Czasem bywa tak, że mieszkają w zasięgu samochodowym, ale synowa… ale zięć… ale syn… „Wie pan, ja rozumiem, oni są bardzo zajęci, ciężko pracują, nie mogę wymagać…” – starsza kobieta zagryza krzywiące się wargi i odwraca oczy. Czasem inne okoliczności sprawiają, że samotni seniorzy w ten najbardziej rodzinny wieczór roku czują się jeszcze bardziej samotni niż kiedykolwiek. „Jest to dla mnie najbardziej fatalny wieczór” – powiedziała samotna koleżanka z Klubu Seniora. I pewnie nie ona jedyna by to rzekła.

Nie jesteś sam(a)

I tym właśnie seniorom, ku którym przy wigilijnym stole nikt nie wyciągnie ręki z opłatkiem aby złożyć jakiekolwiek, choćby standardowe życzenia, autor obiecuje, że przy swoim wigilijnym stole, chociaż przez chwilę będzie z nimi. Potowarzyszy choćby duchowo, życzliwie uśmiechnie się w sercu i szepnie: Nie przeżywaj na smutno, świt przyniesie lepszy dzień, a żyć trzeba życiem takim, jakie się ma. No, bo cóż poradzisz? Uśmiechnij się!…

Andrzej Wasilewski

fot. Fotolia

Redakcja
CATEGORIES
Share This

Zapisz się do newslettera Gazety Senior!

To proste, aby otrzymywać nasz Newsletter, wypełnij trzy pola poniżej i kliknij „Zapisz mnie do Newslettera”. Usługa jest bezpłatna.


This will close in 0 seconds