Moja przygoda z morsowaniem_ Joanna Tunney
Moja przygoda z morsowaniem trwa od ponad roku. Czym była decyzja o jej rozpoczęciu? Myślę, że trochę przełamaniem barier, jak również istniejących stereotypów. Barier, jeśli chodzi o własne ciało (ale akurat ja uwielbiam wyzwania zarówno psychiczne, jak i fizyczne) i stereotypów w myśleniu (bo zimno, bo można się przeziębić).
Ale to nie tak. Trzeba tylko odpowiednio się do tego przygotować (buty i rękawiczki – najlepiej neoprenowe, no i czapka). Oczywiście stan zdrowia jest ważny (konsultacja z lekarzem jest raczej nieodzowna). Ale poza tym nie ma żadnych ograniczeń. Morsem od wielu lat jest mój kolega, więc kiedy zamieszkałam w Modlinie i zostałam jego sąsiadką, zaistniały idealne ku temu warunki. Otóż namawiający mnie wiecznie sąsiad, bliskość Narwi i Wisły i silna lokalna grupa „Foczki i morsy nowodworskie” nie pozostawiły mi wyboru. Więc pewnego dnia sprzęt w torbę i… hop. Morsowanie może być zajęciem indywidualnym, ale dużo fajniej jest być w dużej grupie, co daje dodatkowo poczucie bezpieczeństwa. Wspólna rozgrzewka (najlepiej pod okiem osoby, która potrafi to poprowadzić), wspólna fotka przed mierzenie temperatury wody (najczęściej od zera do czterech stopni) i grupowe wejście do wody (po uprzednim wyrąbaniu odpowiedniego miejsca w lodzie – co niestety przy tegorocznej mało zimowej pogodzie się nie zdarza) jest cudowne. Początkowo spędzałam w wodzie 3 minuty, teraz jest to już 10. Wyrzut endorfin (czyli hormonów szczęścia) po morsowaniu jest ogromny. Ja z radości najchętniej bym pofrunęła. A ileż korzyści zdrowotnych! Poprawienie wydolności i samopoczucia – zmniejszenie stresu, hartuje organizm, poprawia krążenie i uwaga panie: poprawia ukrwienie skóry, dodatkowo zmniejszając cellulit. Warunkiem jest regularne uprawianie tej dyscypliny, którą niektórzy uważają za ekstremalną. Ja akurat tak nie uważam i trochę się dziwię, jak ludzie nazywają mnie odważną (szaloną?). Ale tak mówią tylko osoby, które tego nie spróbowały. Gwarantuję. Najstarsza w Polsce kobieta-mors ma 93 lata. Więc każdy, mały, duży, junior, senior ma szansę tego spróbować. Do czego gorąco lub zgrabniej powiedzieć – „zimno” zapraszam.
Foczki i morsy nowodworskie
Poza tym, że spotykamy się w weekendy, lokalna grupa organizuje również spotkania okazjonalne, takie jak mikołajki, wigilia, święta, Nowy Rok, walentynki. Jest muzyka, kiełbaski, przebieramy się w adekwatne stroje. No i oczywiście jest dużo rozmów, śmiechu i fajnego wspólnego spędzania czasu.
Ostatnio grupa „Foczki i morsy nowodworskie” uczestniczyła w morsowaniu na rzecz WOŚP w Pomiechówku we Wkrze. Rzeka w tym miejscu nie jest zbyt głęboka, więc musieliśmy paść na kolana, żeby się porządnie zamoczyć. Zebrana została dość duża suma pieniędzy. Co ważne – więcej było morsów niż osób towarzyszących. Po kąpieli lokalny bar poczęstował nas gorącym i pysznym białym barszczem z chrzanem.
Najfajniejsze jest morsowanie na rzecz konkretnych inicjatyw. Łączy się wtedy przyjemne z pożytecznym. I to uczucie zadowolenia, że zrobiło się coś dobrego dla kogoś potrzebującego. To ważne.
Mam nadzieję, że moją historią zarażę Was ideą morsowania. I jeszcze jedna ważna informacja. Im zimniej, tym lepiej. Bo jeśli powietrze ma minus 20, a woda minus 2, to wchodzimy do cieplejszego środowiska. I co Wy na to?
Poznaj bliżej Joannę Tunney oraz jej koleżanki. Polecamy wywiad z Bohaterkami Sanatorium Miłości
Myślisz o rozpoczęciu własnej przygody z morsowaniem? Koniecznie zapoznaj się z Kompendium wiedzy, jak morsować po 60-tce, które znajdziesz poniżej.
- Wrocławskie Dni Gerontologii: dla seniorów, opiekunów i wszystkich zainteresowanych [15-16 listopada] - 7 listopada, 2024
- I Forum Polityki Senioralnej: jak wspierać seniorów? [RELACJA] - 6 listopada, 2024
- „Gazeta Senior” listopad 2024 [11/2024] Sprawdź, co w numerze! - 30 października, 2024