RODO – ochrona czy manipulacja. Kontakt do klubu seniora – podać czy nie?
Na wezwanie fizjoterapeutki w sanatorium: „Panią Krystynę proszę” podnoszą się trzy kobiety. „Którą?” – pyta jedna z nich. „A jak pani się nazywa?” – pytaniem na pytanie odpowiada terapeutka. „Ja? – oburza się pacjentka.-To pani ma wiedzieć, którą pacjentkę pani wzywa”. „Ale ja nie mogę mówić nazwiska” – stwierdza medyczka.
Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej GazetaSenior.pl
Spis Treści
Senior w starciu z RODO
Otóż może, bowiem co do zasady, samo imię i nazwisko niepowiązane z innymi danymi (np. adres, PESEL, nr dowodu tożsamości itd.) nie podlega ochronie. Takie samo imię i nazwisko może nosić bliżej nieokreślona liczba osób. Autor niniejszego tekstu na przestrzeni życia spotkał siedmiu innych Andrzejów Wasilewskich, a w systemie PESEL, pięć najbardziej popularnych nazwisk w Polsce nosi około 600 000 osób, co oznacza, że podobne imiona i nazwiska powtarzają się wielokrotnie.
Archiwa i dane historyczne a RODO
Niejaki pan Zenon, żeby nie nudzić się na emeryturze, zajął się spisywaniem dziejów dawnych i obecnych swojej wsi. Pisze o wydarzeniach, jakie miały miejsce kiedyś oraz dzisiejszych przejawach życia społecznego. Kiedy zabrał się za historię Koła Gospodyń Wiejskich, prezeska tego koła udostępniła mu wszelkie relacje o życiu tej organizacji, ale kategorycznie odmówiła – powołując się na obawę przed naruszeniem RODO – podania listy nazwisk członkiń, czy nazwisk osób na fotografiach dokumentujących działania KGW, które Zenon ku pamięci historycznej chciał odnotować. Nie miała racji. O nazwiskach już wspomnieliśmy, a nadto, dane zbierane dla celów historycznych, archiwalnych nie podlegają ochronie, a jeszcze w dodatku, dotyczą sfery działalności publicznej i tu także nie ma ochrony.
Kontakt do klubu seniora – podać czy nie podać?
W Poznaniu istnieje Centrum Inicjatyw Senioralnych, którego misją jest m.in. inicjacja aktywizacji społecznej 150-tysięcznego środowiska seniorów. Jedną z form owej aktywizacji są kluby seniora, których w mieście jest ponad 70. CentrumIS ma dane kontaktowe do wszystkich, ale seniorom zainteresowanym znalezieniem klubu blisko miejsca zamieszkania udostępnia jedynie adresy, odmawiając podania kontaktowego numeru telefonu, bo – jak powiadają pracownice CentrumIS, są to numery prywatnych telefonów. „A ja idę pod ten adres – skarżą się na spotkaniach emeryci – zastaję drzwi, jakiejś tam świetlicy w piwnicy bloku zamknięte i żadnej informacji, kiedy tutaj można kogokolwiek zastać”. Otóż sam numer telefonu nie jest żadną identyfikacją personalną, nadto kluby prowadzą działalność publiczną, więc dane kontaktowe nie podlegają tajemnicy i podane są po to, żeby się z nimi właśnie kontaktować. Kluby często są zainteresowane poszerzaniem liczby członków, dlatego niektóre z nich w tej intencji zamieszczają informacje o sobie w Internecie, zapraszając chętnych i podając numer telefonu do lidera. Ale centrum informacyjne dla seniorów tajemnicę czyni. Jak mówią żalący się czytelnicy: „Te dawne, starsze pracownice, chociaż by powiedziały – numeru podać nie mogę, ale zadzwonię i dam pani słuchawkę do rozmowy, bo one były uczynne, ale te nowe, młodziutkie, są wprawdzie uprzejme, ale bardzo biurokratyczne i uczynne jedynie w granicach niezbędności. One z powodu dużej różnicy wieku choćby, nie mają w ogóle czucia bezradności seniora, postawy pomocy opiekuńczej – mówi inna uczestniczka spotkania.
Tajne nagrania
Kolizja drogowa na rondzie. Starszy pan nie godzi się z werdyktem policjanta, uważa, że został celowo najechany, żeby uzyskać naprawę na cudzy koszt przez młodzieńca jadącego starym gruchotem. Zwraca się do Straży Miejskiej z prośbą o wgląd do monitoringu, chcąc zobaczyć w obiektywnym źródle, który z kierowców naprawdę zawinił. Na pisemną prośbę otrzymuje pisemną odpowiedź, że Straż Miejska nagrania mu nie udostępni z powodu ochrony danych osobowych (!). „Czyich danych i jakich? – pyta sfrustrowany senior – wszak chodzi o obraz ruchu samochodów, przedmiotów. Czemu zatem ma służyć monitoring funkcjonujący za moje, podatnika pieniądze?”. Nadto, kiedy ktoś dochodzi swoich interesów, ma prawo dostępu do danych domniemanego sprawcy, gdyby one na tym nagraniu były.
Osoba publiczna, czyli kto?
Na podstawie ustawy o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz.U. 2018 poz.1000) nie stosuje się przepisów ustawy do działalności prasowej, artystycznej czy wypowiedzi akademickich. Należy więc rozumieć, że dziennikarz po okazaniu legitymacji, zbierając materiał do interwencji prasowej, ma prawo dostępu do nazwisk w badanym problemie i może je przytoczyć w materiale prasowym. Podobnie jak funkcjonariusz publiczny – policjant działający w imieniu państwa polskiego, nie może ukrywać swojej identyfikacji (aparat państwowy nie może działać anonimowo), co wbrew zasadom prawnym przyznał mu rozporządzeniem niegdysiejszy minister spraw wewnętrznych Grzegorz Schetyna. Nie mogą także powoływać się na ochronę danych osobowych osoby pełniące funkcje publiczne (np. nie wiem, czy mogę panu podać nazwisko kierownika tego sklepu). Przepraszam, kierownik sklepu jest przedstawicielem firmy handlowej wobec klienta, osobą publiczną.
RODO – o co naprawdę chodzi?
Wielu urzędników w przeróżnych instytucjach powołuje się wobec interesantów na RODO, w ogóle nie wiedząc, co to jest i jak brzmią przepisy tego dokumentu, nie widzieli go na oczy, a nawet, nie wiedzą gdzie go znaleźć, żeby przeczytać. RODO stało się w wielu przypadkach magicznym parawanem na niechęć, nieudolność, paraliżem asekuracyjnym na wszelki wypadek, z niewiedzy, nieżyczliwości, zasłaniania własnej nieudolności. A nie takie były intencje autorów dokumentu.
Rozporządzenie Rady Europy i Parlamentu Europejskiego 2016/679 z 27 kwietnia 2016 w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych – zajmuje się ustaleniem szczegółowych wymogów dla przedsiębiorstw i instytucji odnośnie gromadzenia, przekazywania i zarządzania uporządkowanymi zbiorami tych danych, czyli ich przetwarzaniem. Zbiór danych oznacza uporządkowany zestaw danych osobowych dostępnych według określonych kryteriów. Akt ten w skrócie nazywa się RODO. Postanowienia RODO dotyczą relacji między firmami i instytucjami (np. firma reklamowa nie ma prawa do uzyskania z aptecznego rejestru recept naszych danych adresowych), nie dotyczą relacji między osobami fizycznymi (np. „Zdzisiu, daj mi namiar telefoniczny do tego faceta”). Nie dotyczą także relacji firma-osoba fizyczna w wymiarze indywidualnym, gdzie instytucja lub firma nie udostępnia zbioru danych, lecz jednostkowy szczegół, jak wynika z treści tego przepisu. Intencją przepisu jest ochrona zbiorów, nie szczegółów.
Nie jest objęty tajemnicą dostęp do danych osobowych w celu ochrony żywotnych interesów osoby, której dane dotyczą (np. dane z leczenia szpitalnego ciężko chorego brata są niezbędne jego siostrze o innym nazwisku dla udzielenia mu pomocy, a nie była ona wcześniej upoważniona pisemnie. Szpital najprawdopodobniej odmówi, powołując się na RODO – które właśnie w takim przypadku zezwala na udostępnienie danych z powodu żywotnych interesów osoby, ale który lekarz powołujący się na RODO, czytał to rozporządzenie, zwłaszcza czytał wnikliwie?).
Można ze zbioru danych także korzystać, kiedy są niezbędne dla wykonania zadania leżącego w interesie publicznym (np. przedsiębiorstwo budowy dróg może poprosić i otrzymać w urzędzie gminy o dane właścicieli działek do wykupu i właścicielom tym nie będzie przysługiwało prawo protestu). I tak dalej.
Rodowy parasol nad seniorem
Jak na razie, w Polsce osławione RODO jest tajemną dżunglą, straszakiem i żaluzją zamykającą nadzieje oraz szanse obywatela na bezproblemowe załatwienie prostych niekiedy i oczywistych spraw, które bez kłopotów załatwiał, zanim władze roztoczyły nad nim parasol bezpieczeństwa, aby poczuł się szczęśliwym. Za odcinek edukacji społecznej w zakresie przejrzystości ustawy o ochronie danych osobowych; kiedy, jakie, komu i jak? – Głównego Inspektoratu Ochrony Danych Osobowych, pochwalić niestety, nie da się. Na stronie internetowej stronie GIODO jest wprawdzie furtka do uzyskiwania interpretacji i informacji, ale tylko dla dziennikarzy. Zatem, co powie urzędnik, dla obywatela jest nie do podważenia. Ów urzędnik nawet niedoszkolony jest wyrocznią niepodważalną, bo obywatel nie mając wiedzy, nie zakwestionuje werdyktu zza biurka, czasem werdyktu niestety błędnego. A uciążliwości spadają na obywateli, emerytów zwłaszcza.
Jeśli interesują Cię podobne informacje, zapisz się do Newslettera Gazety Senior Zapisz się do Newslettera
Zobacz również:
Senior na smyczy władzy i UTW do zamknięcia z mocy prawa? Losy projektu ustawy „wsparcia” idei UTW
Pieniądze dla Uniwersytetów Trzeciego Wieku – przegląd źródeł finansowania UTW 2022
- Ustawa o szczególnej opiece geriatrycznej: nadzieja świata senioralnego - 21 czerwca, 2024
- Żałoba: nasz prywatny smutek [Felieton] - 31 października, 2023
- Drzwi otwarte. Jak wnieść meble? Ustawa o samorządzie gminnym – zmiany dotyczące rad seniorów [Felieton] - 2 maja, 2023